Studia w Belgii
Moja uczelnia jest podzielona na dwa kampusy: Kortrijk i Brugge. Semestr zaczynał się 13 lutego – był to również dzień adaptacyjny. Spotkaliśmy sie z Panią koordynatorką i innymi studentami Erasmusa. Omówiliśmy sprawy organizacyjne, przedmioty, zapoznaliśmy się ze stronami internetowymi, które mogłyby być przydatne w ciągu semestru, a także otrzymaliśmy swoje konto i adres mailowy na stronie.
W następnym dniu rozpoczęły się zajęcia na uczelni. Z początku nie było łatwo: musieliśmy pozbyć się bariery językowej, zaadaptować się do nowego środowiska. W pierwszych dniach było również ciężko przyzwyczaić się do tego, że nikt nie używa zeszytów dla notatek, tylko komputery. Prezentacje i zadania też znajdowały się na komputerach.
Każdy student ma swoją platformę LEHO, gdzie może znaleźć spis przedmiotów, rozkład zajęć, zadania domowe, materiał dla nauczenia się i adresy mailowe wykładowców. Na zajęciach nigdy nie była sprawdzana obecność, nikogo nie obchodziło czy jesteś na zajęciach czy nie, po prostu musisz zaliczać wszystkie kolokwia i egzaminy. Student poznaje wyniki, gdy napisze wszystkie egzaminy. Jak nie zaliczy, to sesja poprawkowa jest we wrześniu.
W ciągu mojego pobytu był zorganizowany wyjazd do Parlamentu Europejskiego i do Kortrijka. Pozostałe miasta i kraje zwiedzaliśmy samodzielnie. Zwiedziliśmy prawie całą Belgię, Luksemburg, część Francji i Holandii. To były niezapomniane chwile. Mieliśmy także bardzo ciekawy tydzień międzynarodowej symulacyjnej internetowej biznes gry. Przyjechali wówczas studenci z Niemiec, Hiszpanii, Włoch, Norwegii, Francji i Holandii.
Wycieczka do Brugge
Brugge (Brugia) zwana jest również flamandzką Wenecją – miasto ma bardzo dużo kanałów. Nad morze jedzie się stąd 15 minut pociągiem, godzinę do Brukseli. Zwiedzać miasto można nie tylko tradycyjnie, ale również płynąc łódką; także z wieży Belfry mamy niezapomniany widok na średniowiecze miasto. Oczywiście trzeba odwiedzić sklep z belgijską czekoladą i Brasserie (bar z piwem) oraz spróbować belgijskich frytkek z sosem i Bicky Burger.
Po mieście łatwiej dostać się wszędzie na piechotę albo rowerem – czasami ulice są tak wąskie, że samochód się nie zmieści. My jako studenci mogliśmy wypożyczać rowery.
Z tego wyjazdu wyniosłam bardzo dużo korzystnych rzeczy: poprawiłam poziom języka angielskiego, poznałam dużo ciekawych ludzi, oswoiłam się w nowym środowisku. Na takim wyjeździe przeżywasz niezapomniane chwile. Bardzo ważne są nowe znajomości, które mogą przemienić się w przyjaźnie. Wszystkich polecam takie wyjazdy – gdybym jeszcze raz miała możliwość wyjechać za granicę na wymianę, zdecydowałabym się na pewno.
Tekst autorstwa Olgi Aleksandrowej ukazał się w "Bialskim Przeglądzie Akademickim" (wydanie: Wrzesień 2012).